Nie nazwÄ™, nie umiem
Powoli urywam siÄ™ stÄ…d
Coraz jaÅ›niejsze oczy, zieleÅ„ poszarzaÅ‚a;Â
w tej cielistości trudniej znaleźć usta,
zaznaczyć kredką wyłapany kontur.
Jestem opuszczonym, wyziębionym domem,
nic się ścian nie trzyma, odpadają klamry,
strych peÅ‚en zagadek zmysiaÅ‚ i wyÅ‚ysiaÅ‚.Â
Ptasie odchody przyschnięte do desek,
rozebrane gniazda, bo ptaki odeszły.
Nie ma nawet czego pakować, rozdawać,Â
wszystko gdzieś wyrwało, puściło, uciekło.
Gdzie jest schowane to, co mnie tu trzyma,
przykręca śrubki, dorzuca do pieca?
Taki podmuch na moje zmartwienia,
ludzki odruch.
Mirka Szychowiak